st-pti: Rusycyzmy


Previous by date: 29 Apr 2022 06:12:59 +0100 dopełniacz od NBP, "ady"
Next by date: 29 Apr 2022 06:12:59 +0100 Re: dopełniacz od NBP, W. Iszkowski (PL)
Previous in thread:
Next in thread: 29 Apr 2022 06:12:59 +0100 Re: Rusycyzmy, Piotr Karocki

Subject: Rusycyzmy
From: "W. Iszkowski (PL)" ####@####.####
Date: 29 Apr 2022 06:12:59 +0100
Message-Id:

Z GW.

Michał Rusinek
"Grzech rusycyzmu". Może warto usunąć z polszczyzny rosyjskie zapożyczenia?
29 kwietnia 2022 | 06:00

Rusycyzmów używamy automatycznie: "biust", "głównodowodzący", "łgać", "niezawisły", "sojusz", "zakąska" i inne. Polszczyzna nie ucierpi, gdy usuniemy je z naszego języka.

Inwazja na Ukrainę wyzwoliła w nas zrozumiałą niechęć do Rosji. Manifestujemy ją na różne, mniej lub bardziej sensowne sposoby: na przykład bojkotujemy firmy — sklepy i restauracje — które nie wycofały się z Rosji, nie kupujemy książek ani płyt artystów rosyjskich, ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy popierają Putina — żeby nie zasilać finansowo inwazji.
Niektórzy ostentacyjnie wyrzucają na śmietnik książki rosyjskich autorów, inni deklarują, nareszcie bez wstydu, że właściwie nigdy nie czytali literatury rosyjskiej, jeszcze inni — że nigdy jej nie cenili. Dostaje się także tym autorom, którzy publicznie występowali przeciwko władzy Putina, i tym, którzy z pewnością by tej władzy i jej poczynań nie poparli.
Sensowność tego typu nadgorliwości jest mniej więcej taka jak sensowność zamykania rosyjskojęzycznej sekcji portalu Culture.pl przez ministra Glińskiego.
A co z językiem? Nie ma się co dziwić, że wielu Ukraińców, którzy znaleźli u nas schronienie, nie chce mówić po rosyjsku. Czasami jednak najwygodniej się z nimi dogadać w tym języku, bo oni go doskonale rozumieją, a niektórzy z nas wciąż pamiętają go ze szkoły, a napisy po ukraińsku pozwalają nam teraz przypomnieć sobie cyrylicę. Miejmy też jednak świadomość, że język rosyjski jest obecny w naszym języku — w postaci różnego rodzaju rusycyzmów.
Dokładnie rzecz biorąc: dwóch rodzajów. Rusycyzmy to, po pierwsze, zapożyczenia leksykalne z języka rosyjskiego, dobrze zadomowione w polszczyźnie, głównie z czasów zaborów.
Także i rosyjski zapożyczył z polskiego kilka słów, np. „powstaniec" (to nawet znamienne, że nie było go w tym języku).
Po drugie, są też rusycyzmy — w tym wiele kalek językowych — które weszły do języka głównie za PRL-u. I jeżeli nie posługujemy się nimi świadomie, czasem nawet ironicznie, mówiąc o instytucjach związanych z jednym czy drugim reżimem, może to znaczyć, że używamy ich automatycznie, nie zdając sobie z nich sprawy. Może warto — na antyrosyjskiej fali — uświadomić sobie ich istnienie i usunąć je z naszego języka. Dla jego dobra. Polszczyzna na tym nie ucierpi. A może i my usuniemy przy okazji jakieś niepożądane elementy z naszego myślenia o świecie?
W 1909 r. ukazał się „Słowniczek najpospolitszych rusycyzmów" Ludwika Czarkowskiego. Autor we wstępie pisze, że zebrał wyrazy i zwroty wzięte z języka rosyjskiego, „a używane przez sporą liczbę Polaków, którzy albo wskutek nieznajomości ojczystej swej mowy, bądź skutkiem zwykłego niedbalstwa, wprowadzają je do naszego skarbca językowego bez żadnej potrzeby, owszem — z wyraźną szkodą". Czarkowski napisał ten słowniczek, uświadomiwszy sobie, że wielu z nas „grzeszy rusycyzmami tylko dlatego, że nie ma skąd dowiedzieć się", że dany wyraz czy zwrot jest rusycyzmem i jak brzmi jego rodzimy odpowiednik. Znajdziemy tam na przykład takie, jak „biust" (jako: „popiersie"), „co z tobą?" (jako: „co ci jest?"), „dacza" (która, jak widać, funkcjonowała w polszczyźnie także przed PRL-em), „głównodowodzący" (poprawnie: „wódz naczelny"), „kompres" (poprawnie: „okład"), „kraj" (jako „krawędź"), „łgać" (powinno być: „kłamać"), „mieszkać na ulicy" (poprawnie: „przy ulicy"), „na dniach" (poprawnie: „w tych dniach"), „niezawisły" (czyli „niezależny"), „rączka" (poprawnie: „trzonek"), „chodzą słuchy" (powinno być: „krążą pogłoski"), „sort" (ulubiony rusycyzm prezesa Kaczyńskiego), „sojusz" (lepiej mówić: „przymierze"), „wyjść z siebie" (czyli „unieść się"), „wysoko postawiony" (poprawnie: „zajmujący wysokie stanowisko"), „zakąska" (po polsku: „przekąska").
Autor nie zaleca też, by o profesorach zwyczajnych mówić „ordynarni". Przychylam się do tego zalecenia.
Z czasów zaborów zachowało się wiele zapożyczeń związanych z politycznym uciskiem. Mają one często znaczenie podwójne, np. „sołdat" to nie tylko „żołnierz", ale „żołnierz rosyjski" (a potem i „radziecki"). Podobnie funkcjonuje „kibitka", „czerezwyczajka" czy „turma" — posługujemy się nimi nie dlatego, że nie znamy ich polskich odpowiedników, ale po to, by podkreślić ich historyczny i narodowy charakter. Owszem, możemy posługiwać się wyrazem „zsyłka", gdy nie mamy na myśli zesłania na Sybir, tylko karę przymusowego pobytu w odległej miejscowości — ale jeśli nie mówimy tego ironicznie, to popełniamy „grzech rusycyzmu".
Ponieważ po II wojnie Polska znalazła się w sferze wpływów rosyjskich, więc i język polski zalała wtedy kolejna fala rusycyzmów, takich jak: „kolektyw", „kolektywizacja", „kołchoz", „sowchoz" czy „kułak" — a więc związanych z ekonomiczną stroną ustroju socjalistycznego. Sporo rusycyzmów pojawiło się wśród terminów związanych z kosmonautyką (np. „kosmodrom", „sputnik" czy „łunochod") oraz sportem (np. „panczeniści"). W dyskursie politycznym znalazły się wówczas takie wyrazy jak: „gułag", „poputczik" (słowo wymyślone przez Anatolija Łunaczarskiego i spopularyzowane przez Lwa Trockiego, oznaczające „przygodnych sprzymierzeńców", jakimi byli np. pisarze-niekomuniści, którzy popierali politykę radziecką), a także „samizdat". W latach 80. doszła do nich jeszcze „głasnost’" i „pieriestrojka". Mają one wartość, by tak rzec, historyczną i nie grożą zainfekowaniem współczesnego języka polskiego.
Pojawiły się wówczas jednak także charakterystyczne dla rosyjskiego struktury słowotwórcze, mocno zaraźliwe, jak np. ulubiona przez naszych polityków i publicystów „zachorowalność" (zamiast wskaźnik czy liczba zachorowań), oraz skrótowce, jak np. „politbiuro" („biuro polityczne") czy „politruk" („kierownik polityczny"). A także funkcjonujący wręcz nadal w polszczyźnie „socrealizm" („realizm socjalistyczny") czy „speckomisja" („komisja specjalna"). Wiele „grzechów rusycyzmu" znajdziemy też w języku potocznym: „barachło", „bumaga", „chałtura", „naczalstwo", „nieudacznik", „urawniłowka", „wierchuszka", „zagwozdka" czy „zapiewajło", a także: „ciut-ciut", „skolko ugodno", „toczka w toczkę", „w trymiga". Czy naprawdę nie dogadamy się bez nich? Bez „chałtury" może być trudno, ale może spróbujmy!
No i wreszcie — mamy kalki z rosyjskiego. Ich używanie trudno wytłumaczyć ironią czy kontekstem historycznym, korzystamy z nich często bez świadomości ich pochodzenia. Może więc zamiast mówić „cienka aluzja", powiedzmy, że jest subtelna. Zamiast „póki co" — mówmy: „na razie". Zamiast koszmarnego skądinąd przymiotnika „wiodący" — używajmy przymiotnika „główny" lub „najważniejszy". Zamiast „pod rząd" — „z rzędu". Zamiast „za wyjątkiem" — mówmy: „z wyjątkiem". Zamiast „tym niemniej" — wystarczy „niemniej". Nie piszmy żadnego wyrazu „z dużej litery", tylko „dużą literą". Nie wleczmy się „w ogonie", tylko ewentualnie „na szarym końcu". Zamiast „zdejmować kogoś ze stanowiska" — usuńmy go z niego. Nie „okazujmy pomocy" Ukraińcom, lecz udzielajmy im jej. A jeśli już koniecznie chcemy pokrzyżować szyki Putinowi, to nie „podkładajmy mu świni", lecz podstawmy nogę.
Na takiej derusyfikacji polszczyzna tylko zyska, a my — znajdziemy językowy wyraz dla naszej niechęci wobec agresorów.

Wysłane z aplikacji Poczta dla systemu Windows 


Previous by date: 29 Apr 2022 06:12:59 +0100 dopełniacz od NBP, "ady"
Next by date: 29 Apr 2022 06:12:59 +0100 Re: dopełniacz od NBP, W. Iszkowski (PL)
Previous in thread:
Next in thread: 29 Apr 2022 06:12:59 +0100 Re: Rusycyzmy, Piotr Karocki


  ©The Linux Documentation Project, 2014. Listserver maintained by dr Serge Victor on ibiblio.org servers. See current spam statz.